środa, 22 lipca 2015

#32 'Cause even if we change we'll always be the same'

   
*** 3 komentarze nowy rozdział***

                                                                      **Olivia**

5 miesięcy później. 

-A może Egipt? - zaproponowałam.
-Egipt? A może jednak Londyn? - proponował wciąż niezdecydowany blondyn.
-Trochę tego za dużo, musimy się zdecydować.. - jęknęłam.
-Liv, mamy jeszcze czas, to dopiero początek wakacji. - wypomniał.
-Wiem, ale po tym wszystkim chce żebyś miał wspaniały wyjazd no i idealne wspomnienia.. - wzdychnęłam.
-Nie ja. My, nie zapominaj, że bez ciebie nigdzie nie jade. - mówiąc to ucałował moje czoło.
-Tak, my.. - powiedziałam spoglądając w jego ciemne oczy.
-Wiesz, bo Ell też chciał spędzić z Rydel wspaniałe wakacje w końcu są razem, i miałem taki pomysł, czy nie moglibyśmy pojechać razem? - zaproponował niepewnie Riker.
-Żartujesz?! To jest genialny pomysł! Przecież wiesz jak bardzo uwielbiam Delly! - wtuliłam się w niego i pocałowałam w policzek.
-Cieszę się, że ci to pasuje. - pocałował mnie i tak zastygnęliśmy w namiętnym pocałunku.
-Kocham cię.. - szepnęłam.
-Cooo? Możesz powtórzyć bo chyba niedosłyszałem. - zażartował.
-Głupek! -popchnęłam go a ten rozłożył się na podłodze w nieopanowanym śmiechu.

Wstałam i udałam się do kuchni po zimne napoje ponieważ na dworze był skwar nie do wytrzymania. Wyciągnęłam z lodówki zimną lemoniadę, sięgnęłam do szafki po dwie szklanki i nalałam do szklanych naczyń. Nadal nie mieliśmy pomysłu na miejsce gdzie spędzimy wakacje, oczywiście nie były to plany na całe wakacje myśleliśmy o dwóch tygodniach może parę dni więcej. Nie mogliśmy pozwolić sobie na więcej odpoczynku, ponieważ zbliżała się trasa koncertowa. R5 wydali kolejny album i organizują kolejną trasę. Podczas trasy w Europie będę im towarzyszyć co mnie bardzo uszczęśliwiło. Zwiedzanie Europy było moim marzeniem od paru już lat.

-Liv, co jest żyjesz? - zapytał chłopak.
-Pewnie a czemu miałabym nie? - odpowiedziałam pytaniem.
-Bo za niedługo zalejesz mi kuchnie - powiadomił po czym.skojarzylam że wylalam prawie całą lemoniade.
-Przepraszam, zamyslilam się - sięgnęłam po ścierke i zaczęłam "wybierać" lemoniady z kałuży.
-Nic się nie stało, daj pomoge ci - chichotał.
-Czy ciebie to bawi? - spytalam a blondyn tylko kiwnal głową. Chlapnelam mu lekko w twarz lemoniada.
-Nie no teraz to się doigralas. - zaśmiał się po czym zaczął mnie gonić z zamiarem zemsty.

Ganialismy tak dobre 10 minut, do momentu.

-Mam Cię, co ty na zimną kąpiel? - zapytał zadziornie się uśmiechając.
-Niee, proszę, zrobię co zechcesz. - zrobiłam maślane oczy i spojrzałam na ukochanego.
-Co zechce? - zaczął udawać że rozważa tę propozycję.
-Chce buziaka. - odparł po krótkiej chwili.

W tym momencie moje usta były już na jego. Po pewnym czasie buziak zmienił się w namiętne pocałunki. Tak, to była chwila pożądania z mojej i jego strony. Tak bardzo mnie pragnął a ja bałam się mu oddać. Wiedział, że jeszcze nie jestem gotowa, i odziwo czekał, po prostu czekał. "Dlaczego? Dlaczego nie umiem oddać się osobie którą kocham? Co jest ze mną nie tak?" zaczęłam rozmyślać. Po chwili przerwał tę namiętną chwile przez co stanęłam jak osłupiała.

-Kocham Cię. - szeptnał z poważną miną.
-Wiesz przecież, że ja ciebie też. Ale co to za poważna mina? - zmartwiłam się trochę ponieważ zawsze gdy to mówił był uśmiechnięty od ucha do ucha.
-A tak jakoś. - odparł po czym przytulił mnie mocno do siebie.
-Kocham Cię, i nigdy nie przestanę. - szepnelam glaszczac go po tyle głowy.
-Skąd masz pewność że nie przestaniesz? - odparł.
-Bo moje życie bez ciebie nie ma sensu, bo kocham Cię tak bardzo jak nigdy nikogo w moim życiu. - powiedziałam odchylając jego głowę tak abym mogła zobaczyć jego oczy które jak na tą chwilę były pełne smutnku.
-Riker co się dzieje? Przecież widzę, nie oklamuj mnie. - powiedziałam gladzac jego już troche szorstki policzek.
-Przecież mówię ci że wszystko okej. - powiedział i uśmiechnął się sztucznie.
-Mhmm, lepiej powiedz mi o co chodzi bo wiesz że nie odpuszczę. - uśmiechnęłam się lekko, byłam pewna że coś jest nie tak.
-Livy odpuść to nie twoja sprawa, nie wtrącaj się. - odparł i odszedł tak po prostu mnie zostawił.

Miałam już dość tego że chodzi przygaszony gdy teraz tak o tym pomyśle to już od paru dni chodził i martwił się o coś o czym mi nie mówił. Wyszłam z ich domu i trzasnęłam drzwiami tak żeby usłyszał. Wróciłam do domu i usiadłam na kanapie wkurzona. Po chwili z góry zszedł Ross z Gen.

-Hej wszystko w porządku? - spytała Gen podchodząc powili do mnie.
-Tak oczywiście, jest zajebiście po prostu lepiej być nie mogło. - warknęłam wkurzona.
-Okej mów co się stało. - spytała młodsza siadają obok mnie.
-Przecież mówię że nic to nie twoja sprawa! - krzyknęłam po czym wyszłam podobnie jak z domu Lynchów.



Poszłam przed siebie nie wiedziałam gdzie idę i właściwie nie obchodziło mnie. Uciekłam od tego wszystkiego chciałam pomyśleć i coś postanowić.

                                                                      **Riker** 

Blondyn siedział na sofie twarz chował w dłoniach. Siedział tak odkąd 22-latka wyszła z jego domu. Myślał o konsekwencjach jakie spotkają go jeśli nadal będzie udawał, że wszystko jest okej. Wstał i udał się w stronę swojego pokoju, gdy już tam dotarł otworzył szafkę od biurka i wyciągnął z niej czarno niebieskie papierowe pudełeczko. Wyszedł do ogrodu za dom, włożył między wargi i odpalił papierosa. Nigdy nie powiedział Liv o tym, że od czasu do czasu pali. Nie był uzależniony, to był jego sposób na odstresowanie się.

-Problemy z Liv? - odezwał się damski głos gdy się odwrócił spostrzegł swoją siostre.
-Można tak powiedzieć. - odpowiedział po dłuższej chwili.
-O co poszło? - dopytywała.
-O bzdurę, to nic poważnego. - nadal spokojnie odpowiadał na pytania blondynki.
-Skoro tak uważasz. - uśmiechnęła się i wróciła do środka.



Właśnie za to tak bardzo uwielbiał swoją siostrę, nigdy nie naciskała chyba, że był to odpowiedni na to moment. Blondyn nie lubił kłócić się ze swoją ukochaną, nie chciał jej sprawiać przykrości, ale zdenerwował się gdy na niego naciskała. Postanowił zadzwonić do niej i przeprosić w końcu nie najmilej ją potraktował.

(Rozmowa telefoniczna)
-Liv gdzie jesteś? - spytał od razu gdy odebrała.
-Wiesz, to nie twoja sprawa.. - powiedziała najwyraźniej zła.
-Livy ja cię przepraszam nie chciałem tego powiedzieć ale za bardzo naciskałaś, proszę przyjdź to pogadamy. - wytłumaczył mężczyzna.
-Masz rację za bardzo naciskałam w końcu nie powinnam się wtrącać. Może zamiast siedzieć w domu pójdziemy gdzieś? - zaproponowała już radośniej.
-Jasne, to spotkajmy się w parku niedaleko domu, ok? - ustalił.
-Okej to do zaraz. - odpowiedziała.

Rozłączył się i ruszył w umówione miejsce aby zobaczyć się z blondynką.

Wielki powrót jest :) A więc mam wenę i no napisałam coś.. Nie wiem czy wyszedł ten rozdział sami oceńcie. Tak jak jest napisane na górze 3 komentarze i kolejny rozdział ;) // xmiaklisa

niedziela, 26 kwietnia 2015

#31 Cierpienie

          ***Oczami Olivii***

Wtuliłam się w klatkę piersiową Riker'a. Jak mogłam wcześniej tak o nim myśleć?! Przecież on nie chciałby mnie skrzywdzić. Histeryzuje i tyle, przesadzam. Powinnam teraz całować jego stopy, taka prawda.

-Riker.. - szepnęłam zachrypniętym głosem.
-Hm? - spytał zatroskany.
-Przepraszam. - mówiąc to schowałam twarz w miejsce obok jego obojczyka.
-Za co? - spytał zdziwiony.
-Za wszystko, za to jak cię wcześniej potraktowałam. To było głupie. - wytłumaczyłam.
-I jednocześnie dziękuję. - dopowiedziałam.
-Ratowanie twojego życia to mój priorytet. - zażartował.
-Zaprowadzisz mnie do pokoju? - zapytałam.
-Jasne. - odpowiedział i po drodze zgarnął moją pidżamę.



Zaprowadził mnie do mojej sypialni, mocno trzymałam się jego przedramienia. Gdybym nie miała jego to chyba bym już nie żyła. Nie miałam na tyle siły aby iść sama. Gdy weszliśmy do pokoju usadowił mnie na łóżku i wytarł suchym ręcznikiem. Ubrał na mnie bieliznę a na nią pidżamę, wtedy już wiedziałam, że nie jest on złym człowiekiem. Zadbał o mnie, nawet wytarł całe moje ciało. Włosy owinął ręcznikiem i położył mnie pod kołdrę.

-Przyniosę ci coś do jedzenia i do picia. - poinformował, a ja nawet nie zdążyłam wypowiedzieć żadnego słowa.
-Liv mogę? - zapytał Ross.
-Jasne, wchodź. - zaprosiłam.
-Mam do ciebie prośbę.. - zaczął.
-Co jest? - nakłoniłam go do dalszego mówienia.
-Staraj się nie robić sobie krzywdy.. To źle działa na Gen. - poprosił.
-Ross, ja nie robię tego specjalnie.. - tłumaczyłam się.
-Ja ci wierzę, po prostu.. Nie lubię patrzeć jak Gen cierpi. Z każdym twoim wypadkiem ona też obrywa. - wytłumaczył.
-Wiem, masz rację. Muszę brać pod uwagę ją i jej zachowanie. - potwierdziłam.
-Dzięki.. - rzucił i wyszedł.

Po całej tej rozmowie w końcu doszło do mnie, że jestem najgorszą osobą na świecie. Krzywdzę każdego kogo napotkam, Riker'a, Genevive, Ross'a i pewnie wiele innych osób tyle, że tego nie widzę. Dzięki Ross'owi pojęłam, że nie mogę ich krzywdzić.



-Jestem, nie wiedziałem na co masz ochotę więc zrobiłem grzanki z białym serem. Ej coś się stało? - zapytał zaniepokojony moją miną.
-Nie, po prostu myślę o tym co by się stało gdybyś nie przyszedł... - nie, nie skłamałam, to także było moją udręką.
-Ale przyszedłem. - wypomniał i usiadł obok mnie podając sok pomarańczowy i talerz z wieloma grzankami.
-Ale, co by było gdybyś nie przyszedł... - powiedziałam nadal rozmyślając o zmartwieniach.
-Nie ma takiej opcji abym nie przyszedł. - odpowiedział pewnie.
-Riker, ja nie powinnam być dla ciebie ciężarem. - mówiłam przez lejące się już łzy.
-Nie jest.. - próbował mnie pocieszyć.
-Nie widzisz, że cały czas cię ranię?! Mówię sobie, że cię kocham, że nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.. To prawda, ale za jaką cenę?! Nie mogę cię krzywdzić, a ty nie możesz już być przy mnie, bo przez to cierpisz. Ja to widzę, wszyscy to widzą. - przerwałam blondynowi.

I nagle nastała głucha cisza, słyszałam tylko głosy w mojej głowie, które nakłaniały mnie do przeprosin.

-Riker, ja na ciebie nie zasługuję. Przepraszam, że do tej pory cię raniłam, po prostu byłam ślepa na to czy inni są szczęśliwi.. Byłam taka samolubna. - zaczęłam wypominać sobie błędy.
-Przestań. - zasyczał.
-Ale taka jest prawda. - dodałam.
-Skąd masz pewność?! Przestań się do cholery wszystkiego domyślać! Ja wiem co czuję, i wiem że cię kurwa kocham! - wykrzyczał.
-Przepraszam.. - wyrecytowałam.
-Za co mnie do cholery przepraszasz?! - zapytał zirytowany.
-Przepraszam za to, że nie umiem pytać o twoje uczucia! - wykrzyczałam.
-To nie takie trudne.. - wypomniał.
-Po co to wszystko było? - zapytał.
-Do czego zmierzasz? - spytałam niepewna odpowiedzi.
-Skoro tak bardzo chcesz mnie nie krzywdzić, to po co mówiłaś mi, że mnie kochasz?! - znów zirytowany podniósł głos.
-Bo ja cię do cholery kocham! - wykrzyczałam pod wpływem emocji.

Przytuliłam go mocno, jak tylko umiałam a on odwzajemnił uścisk.

-Nie umiem cię nie kochać.. - wyszeptałam.
-Moje życie bez ciebie nie ma sensu.. - odpowiedział.

I nagle znów wszystko wróciło do normy, siedzieliśmy zajadając grzanki i żartując. Tak jak kiedyś, teraz wiedzieliśmy o odczuciach, może to i lepiej. Po zjedzeniu całego posiłku co była nie lada wysiłkiem położyliśmy się pod kołdrę i przytuleni nadal rozmawialiśmy. Riker postanowił, że zostanie na noc bo się o mnie boi. Sądziłam, że jego strach jest niepotrzebny ale co do nocowania byłam w siódmym niebie. Przy nim mogłam być sobą, mówić mu o wszystkim. Nie tylko byłam w nim szaleńczo zakochana ale także był osobą której mówiłam o wszystkim przyjacielem. Nie chciałam nic ukrywać, tylko być przy nim w deszcz, w słońce czy w burzy, to nie miało znaczenia, po prostu być z nim. Zakochanie to za mało powiedziane, chłopak to niewystarczające określenie. Nazywałam go moją miłością. Z takimi myślami usypiałam słysząc jego głos.

Ahh myślę, że ten rozdział jest wystarczająco długi wiem rozpisałam się i myślę, że dobrze zrobiłam. Jestem dumna z tego rozdziału :') / Mikalisa

sobota, 25 kwietnia 2015

#30 Wypadek

PRZECZYTAJ NOTATKĘ NA DOLE!!

           ***Oczami Gen***

Usiadłam na łóżku i sięgnęłam po laptopa, Ross pocałował mnie w łopatkę, zawsze gdy czegoś potrzebował lub chciał to się "przymila".

-Co sobie życzysz? - zapytałam.
-Proponuję przynieść chipsy i picie, co ty na to? - mówiąc to mrugnął no mnie.
-Tak to dobry pomysł, pójdziesz ze mną? - zapytałam.
-Jasne. - wstał z łóżka pociągnął mnie za rękę i zeszliśmy schodami w dół.

Wyjęłam chipsy z dolnej szafki oraz szklanki z górnej i położyłam obie te rzeczy na blat.



-Zauważyłaś, że Riker wybiegł z domu jakiś taki inny? - zapytał blondyn.
-Nie zwróciłam uwagi ale masz rację, tak jakby się z Liv pokłócili.. - uświadomiłam sobie.
-Pewnie i tak się pogodzą. - dopowiedział.
-Tak chyba masz rację, niepotrzebnie się martwimy. A jeśli już chodzi o Liv to trochę długo już w tej łazience siedzi, pójdę sprawdzić co się dzieję a ty wsyp chipsy do miski. - poprosiłam i poszłam skontrolować siostrę.
-Liv! Wszystko ok? - mówiłam głośniej niż miałam w zwyczaju.
-Liv! - krzyczałam, a ona nadal nie odpowiadała.

Pociągnęłam za klamkę lecz ta unieruchomiona przez zamek nie chciała uchylić mi drzwi.

-Ross! - zawołałam spanikowana.
-Co się dzieje?! - zapytał po tym jak w zaskakującym tempie znalazł się przy moim boku.
-Nie wiem, Liv nie odpowiada, boję się wołałam a drzwi są zamknięte. - panikowałam.
-Poczekaj. - powiedział po czym próbował wyważyć drzwi.
-Sam nie dam rady, leć po Riker'a a ja spróbuje coś zdziałać. - rozkazał.



Jak powiedział tak zrobiłam, zbiegłam ze schodów tak naprawdę to chyba z nich zleciałam. Wybiegłam przez drzwi nie zamykając ich. To samo zrobiłam z drzwiami Lynchów.

-Riker! - wołałam szukając go w pomieszczeniach.
-Co się stało? - zapytał schodząc z góry.
-Liv chyba zasłabła w łazience, nie odpowiada a Ross nie może otworzyć drzwi i.. - przerwał mi wychodząc z domu biegnąc w kierunku naszej łazienki. Pobiegłam za starszym blondynem.

-Riker, próbowałem wszystkiego te cholerne drzwi nie chcą się otworzyć! - próbował powiadomić go młodszy brat. Riker zaczął szarpać za klamkę i próbował wyważyć drzwi.
-Co jest z tymi cholernymi drzwiami?! Kurwa! - przy jego przekleństwie drzwi postanowiły wpuścić nas do środka. Riker wziął ręcznik i podczas wyciągania Liv z wanny owinął nim ją. Położył ją na mokrych już kafelkach i reanimował.
-Cholera! No dalej. Żyj Liv. Kurwa!  - powtarzał przy każdym uderzeniu. Po około 20-stu uderzeniach z ust blondynki zaczęła wypływać woda. Zaraz po tym ocknęła się i przewracając się na brzuch nadal wypluwała ciecz.
-Liv. - gdy tylko przestała przykucnęłam obok niej i przytuliłam.
-Tak się cieszę, już chyba nigdy nie puszczę cię samej do łazienki. - rzuciłam, nic nie odpowiadała tylko odwzajemniła mój uścisk.
-Riker, pomożesz. - poprosiła chłopaka po czym ten pomógł jej wstać. Najwidoczniej nie miała już siły.
-Przyniosę ci coś do jedzenia i do picia. - wyszłam nie słuchając jej sprzeciwu. Po prostu nie interesowało mnie to jaką ma wymówkę, nigdy nie dbała o siebie lecz o innych. Cała Liv, nigdy nie chcę nikogo martwić.

Zeszłam na dół ciągnąc za sobą Ross'a. Gdy byliśmy już w kuchni przytuliłam się do niego i zaczęłam płakać.

-Wszystko dobrze. Nic się nie stało.. Nic nikomu się nie stało. - uspokajał mnie.
-Wiem, ale po prostu boję się o nią. - odpowiedziałam.
-Poradzi sobie.. Nie jest sama, ma ciebie, Riker'a, Rydel, Rocky'ego - doradzał mi.
-Masz rację. - przyznałam i wtuliłam się w niego.

Miało być dramatycznie, nie wiem czy mi wyszło.. Jeśli chcecie następnego rozdziału to POD TYM ROZDZIAŁEM ma być minimum 4 komentarze! Wtedy dodaje, no i ten komentujcie i obserwujcie i motywujcie no. / Mikalisa

Kolejne LBA

Zostałam nominowana przez http://close-your-eyes-and-kiss-me.blogspot.com POLECAM!
P.S. Aby odczytać odpowiedzi po prostu je zaznacz podobnie jak przy kopiowaniu :)

A więc zaczynamy :P

1. Co ostatnio obudziło Cię w środku nocy?

Hmm chyba był to mój pies, któremu zachciało się siku. xd

2. O czym w tym momencie myślisz?

O pomyśle na nowy rozdział, nie mam weny :(

3. Ulubione święto?

Wielkanoc, bo potem dyngus 

4. Co pomaga Ci się uspokoić?

Jest to muzyka, oczywiście smutna lub po prostu spokojna lub zielona herbata :P

5.  Czy kiedykolwiek ktoś powiedział Ci, że nie chce Cię stracić?

Chyba nie, przynajmniej nie przypominam sobie czegoś takiego.

6.  Co najczęściej robisz z przyjaciółmi?

Oglądamy filmy, słuchamy muzyki no i siedzimy na omegle XD

7. Co Cię inspiruje?

Na pewno moje sny, które są czasami nie normalne ale przynajmniej inspirują :D

8. Jak poznałeś/aś R5?

Przeglądając YT trafiłam na ich cover Love Me no i spodobał mi się, obejrzałam ich R5 TV itp. To chyba był (jeśli się nie mylę) 2010r.

9. Ile masz lat?

Mhmm 13.. Tak wiem małolata ale to nie moja wina, że moja mama wcześniej w ciąże nie chciała zajść..

10. Ulubione słodycze?

Hm, na pewno czekolada, nawet gorzka i pierniki i to chyba tyle.

11. 5 faktów o Twoim ciele?

Nie wiem w jakim sensie to piszesz (bez skojarzeń!) a więc napisze tak jak zrozumiałam. 1 mam naprawdę mało pieprzyków, 2 mam bardzo małe serce, 3 nie podoba mi się jego kształt, 4 jak na mój wzrost mam naprawdę krótkie nogi, 5 jest za grube :P

No i to na tyle, a więc teraz nominacje :P

http://thesecretofthepast.blogspot.com/
http://iamnothingwithout.blogspot.com/
http://storywantyoubad.blogspot.com/

PYTANIA:

1. Twój ulubiony blog?
2. Kim chciałabyś/chciałbyś zostać z zawodu?
3. Ile chciałabyś/chciałbyś mieć dzieci?
4. Jakie masz drugie i trzecie (jeśli masz) imię?
5. Ulubione zespoły?
6. Skąd bierzesz wenę na pisanie bloga?
7. W jakim wieku jesteś?
8. Czy kiedykolwiek wcześniej byłeś/aś na tym blogu?
9. Jakie oglądasz seriale?
10. Ulubiony aktor/aktorka? 

Przy okazji nominowanych zapraszam do czytania mojego bloga i komentowania jeśli najdzie ich oczywiście ochota :) / Mikalisa

piątek, 24 kwietnia 2015

#29 To nie on.

Weszliśmy do mojej sypialni i w namiętnych pocałunkach położyliśmy się na łóżku. Chwila namiętności, która otworzyła nam następne drzwi. W pośpiechu rozerwał tył mojej bluzki i rzucił ubranie w kąt pokoju. Łapczywie dotykał mojego brzucha, piersi, szyi i pleców. Palcami szukając dołu jego koszulki i pośpiesznie ją ściągnęłam. ciemny materiał znalazł się w pobliżu drzwi. Łapczywe pragnienie drugiego ciała uspokoiło się gdy doszedł do nas krzyk.
-Liv! Przyszliśmy z Ross'em do nas! - poinformowała nas Gen.
-Dobra, nie ma sprawy. - odpowiadając jej próbowałam ściągnąć jeszcze Riker'a na ziemie.
-Ej przestań Riker.. - próbowałam się wyrwać z jego ramion.
-Riker! - warczałam uważając na to aby młodzi nic nie usłyszeli.
-Przecież, nic się nie stanie.. - mruczał brutalnie nie czując presji.
-Przestań! - dopiero po tej próbie opanował się, ściągnął ręce z moich pleców, ja usiadłam obok a on schował twarz w dłoniach.
-Przepraszam, ja nie wiem co się stało. Po prostu.. - ciągnął.
-Nie ważne. - powiedziałam sucho.




Po tym nastała długa cisza. Pierwszy raz tak bardzo nie chciałam aby się odezwał. Może to dziecinne, ale ja naprawdę się bałam. W jego głosie wyczułam coś czego nie chciałam nigdy słyszeć. Nie znałam go z tej strony i chyba nie chciałam poznać. Ta brutalność w jego głosie.. To nie był mój Riker. Nie, to nie był on. To się nigdy nie wydarzyło.

-Liv ja Cię przepraszam.. - chciał mnie przytulić lecz potraktowałam go chłodnym wzrokiem.
-Najlepiej będzie jak już sobie pójdziesz.. - powiedziałam bez uczuciowo.
-Masz rację, nie powinno mnie tu chyba teraz być. - przytaknął mi, wziął swoje nakrycie i wyszedł. Jak gdyby nigdy nic.

Z moich oczu powoli leciały łzy. Przez głowę przechodziły mi różne myśli, których się bałam. Przez tę chwilę nienawidziłam TEGO Riker'a. Bałam się go, nie chciałam go. Wiem, każdy ma swoje złe strony, ja też nie jestem idealna, wręcz przeciwnie. Ale, to nie to samo. Wstałam wolno z łóżka, po drodze wzięłam pidżamę i poszłam (bez bluzki, w samym staniku) do łazienki.

-Hej Liv wszystko ok? - spytała Gen.
-A czemu miałoby nie być? - odpowiedziałam pytaniem.
-Nie wiem to ty chodzisz przybita. - wypomniała mi.
-Po prostu jestem zmęczona, za dużo myślę i za mało śpię. Pójdę się umyć i prześpię się. - uśmiechnęłam się sztucznie i poszłam do łazienki.


Napuściłam wody i dolałam płyn do kąpieli z jedwabiem ściągnęłam ubranie i stojąc w bieliźnie przed lustrem oglądałam swoje ciało. Może to nie brutalność Riker'a mnie przestraszyła lecz fakt o stracie dziewictwa? Chyba nawet ja nie znam odpowiedzi na te pytanie. Ściągnęłam czarną bieliznę i weszłam do wanny. Położyłam się i zamknęłam oczy. Odpłynęłam.

                                  ***Sen***

Dlaczego nie mogę się zatrzymać. Idę ulicą pomiędzy ciekawskimi twarzami. W końcu dostrzegam znajomą twarz. Wiedzę mojego blondyna uśmiechającego się do mnie. To ten uśmiech który kocham, którego nie chciałam stracić. Gdy stałam twarzą w twarz z Riker'em coś mnie uderzyło w lewą stronę twarzy. Co się dzieje? To on? I wtedy ujrzałam wyraz jego twarzy był smutny.. To na pewno nie on. Uspokajałam się w myślach. Dłonie blondyna znalazły się na mojej szyi i zaczęły ja ściskać. Nie mogłam złapać oddechu, choć tak bardzo się starałam. Próbowałam odepchnąć dłonie blondyna lecz nie miałam siły. Ręce bezwładnie odpłynęły, już ich nie czułam. Nogi odmówiły posłuszeństwa. Teraz miałam tylko jedną myśl ,,Kiedy ten cholerny ból zniknie?!".

Umarłam...

I jak się podoba, jak sądzicie czy to tylko sen? Przyznam się że nie miałam żadnego pomysłu na ten rozdział. Myślałam, myślałam i jest. A co do tego kiedy będzie następny rozdział. Nie mam pojęcie, nie mam siły pisać w poniedziałek idę na badania we wtorek wyniki i strasznie się boję. Będę się starać dodawać codziennie ale niczego nie obiecuje. // mikalisa

sobota, 28 marca 2015

#28 Piknik

PROSZE O PRZECZYTANIE NOTATKI NA DOLE BARDZO WAŻNE!!

Gdy znaleźliśmy już odpowiednie miejsce rozłożyliśmy w nim koc w czerwono-białą kratę. Położyliśmy wcześniej noszony wiklinowy koszyk na środku materiału i usadowiliśmy się po jego bokach. Riker zaczął wypakowywać różne pyszności.

-Dzisiaj jest tutaj duży tłok. - wypaliłam ni z  tego ni z owego.
-Tak, może to przez to, że pogoda sprzyja. Zawsze gdy jest ciepło dużo osób wpada na ten sam pomysł. - uświadomił mi.
-Hmm.. To logiczne ale dziwie się, że jest tak dużo ludzi w jednym miejscu. - zdziwienie nadal mi towarzyszyło, ale może Riker miał racje, może to tylko przez to, że prawie w ogóle nie wychodzimy z domu.

Po rozmowie rozpoczęliśmy konsumowanie owoców przyniesionych przez blondyna. Tę wspaniałą chwilę przerwał nam dźwięk dzwonka wydobywający się z mojego telefonu. Wyciągnęłam iPhone'a z torby i nie spoglądając na numer odebrałam.

(Rozmowa telefoniczna)
-Halo? - spytałam z przyzwyczajenia.
-Hej, możesz mi powiedzieć co ta larwa robi w naszym domu? - usłyszałam osądzający głos młodszej siostry.
-To bardzo długa historia, opowiem ci po powrocie. - odpowiedziałam.
-Aha i twój menadżer nas odwiedził, twierdził, że ma ci coś ważnego do przekazania. - powiadomiła mnie.
-Dobra, zadzwonię do niego i się umówimy. - mówiąc to spoglądnęłam na Rik'a miał minę pytającą mnie "co jest?".

Po wytłumaczeniu ukochanemu o co chodziło, dalej rozkoszowaliśmy się chwilą. Teraz nic nie miało znaczenia, tylko ja i on - my. Rozmawiając o miłych tematach jak zwykle odpłynęłam. Wsłuchana w jego głos jak w najpiękniejszą melodię. Jego ciepły baryton był dla mnie jak kołysanka, gdy dochodził do mnie byłam w bajce.



-Słuchasz mnie? - zapytał niepewny ciszy z mojej strony.
-Tak, rozmarzyłam się trochę. - odpowiedziałam.
-O czym myślałaś? - spytał jak zawsze zachęcając mnie do odpowiedzi.
-O nas, przyszłości, o niczym ważnym. - odpowiedziałam trochę skrępowana. Jak każda nastolatka myślałam o naszej wspólnej przyszłości jak na przykład ślub, dom, dzieci. Tyle, że ja nie byłam już nastolatką.
-Też czasami o tym myślę. - wyznał.
-Wiesz, ale to trochę głupie. - dopowiedziałam.
-Nie tak bardzo. Czasami też myślę, że to głupie, ale po to są marzenia. Aby się w nich pogrążać ale oczywiście z umiarem. - jego złotych myśli uwielbiałam słuchać.
-Chyba masz rację. - przyznałam,
-Mam dla ciebie niespodziankę. - szepnął do mojego ucha.
-Jaką? - spytałam a on w tym samym momencie sięgnął do koszyka i z jego spodu wyjął dwa bilety.
-Jutro o 18:30 jest nasz koncert, a tuż po nim jedziemy uczcić nasz nowy kontrakt. Mam nadzieję, że do nas dołączysz. Oczywiście z Gen. - objaśnił.
-O 18:30? Raczej zdążę, wiesz jutro na 15:30 występuję w Young Hollywood. Więc raczej się pojawię. - po tej wypowiedzi pocałowałam go w policzek, jako znak na podziękowanie.
-Nie wspominałaś nic o tym, że będziesz w programie.. - żartobliwe się poskarżył.
-No wiesz, jestem tak rozchwytywana, że nie mam czasu na pogaduszki. - odpowiedziałam udając, że jestem supergwiazdą.
-Cieszę się, że powodzi ci się w karierze. Ale mam jakieś złe przeczucia. Ross mówił coś o tym, że firma Disney'a przenosi wszystkie plany i po prostu martwię się. - opowiedział.
-Wiesz, nawet jeśli, to nigdzie się bez ciebie nie ruszam. Może powyolbrzymiał.. - miałam wątpliwości ale po co martwić nimi Riker'a.
-Tak, nawet jeśli wyjedziesz. Będę tutaj na ciebie czekać. - obiecał.
-Mówiłam ci, że nigdzie się nie wybieram. - po tym jak już mu to uświadomiłam pocałowałam go czule, siedzieliśmy tak "sklejeni" przez dobre 2 minuty. Albo to mi się przedłużył czas.

Śmialiśmy się razem aż do 19. Przy nim tak szybko płynie czas. To jest aż do niewyobrażenia jak wiele mamy ze sobą wspólnego. Jesteśmy do siebie tak podobni, i nie chodzi mi tylko o wygląd.



-Dobra, zbierajmy się. Jest już ciemno i zimno, a nie chcę się rozchorować na twój koncert. - zażartowałam i podniosłam się z ziemi.
-Masz rację, co ja bez ciebie bym zrobił.. - udał, że się zastanawia. Po krótkim śmiechu założył mi na ramiona swoją bluzę. Patrzył na mnie z tak widocznym uczucie. I ponownie nasze ciała przywarły do siebie podobnie jak wargi.
-Kocham cię. - przypomniał mi.
-Kocham cię. - powtórzyłam uśmiechając się.
-Dobra chodźmy. - powiedział zbierając rzeczy z zielonego trawnika.

Po tym jak już schowaliśmy wcześniej rozłożone rzeczy, spletliśmy nasze palce i skierowaliśmy się w stronę ulicy, na której znajdowały się nasze domy. Szliśmy w ciszy, lecz nie była to niezręczna cisze, obydwoje cieszyliśmy się obecnością drugiej osoby. Mogłam przy nim milczeć wieczność, jeśli tylko byłby przy mnie.

-Może wejdziesz? - zapytałam gdy stanęliśmy przed drzwiami wejściowymi mojego domu.
-Nie, to chyba nie jest dobry pomysł. - powiedział spoglądając w okno.
-Proszę.. - wydusiłam cicho.
-No dobra, ale tylko dla ciebie. - odpowiedział uśmiechając się.

Gdy weszliśmy do budynku na schodach siedziała rozgniewana Gen.

-Czyli, że byłaś z Riker'em? - zapytała na przywitanie.
-Ciebie też miło widzieć. - odpowiedziałam.
-Jeśli byłaś z nim to nie będę zadawać pytań. Wiem, że jesteś szczęśliwa, i że wszystko jest dobrze. - zaczęła wychwalać.
-Możemy już iść na górę? - zapytałam.
-Tak, ja i tak wybieram się do Ross'a, chcę z nim porozmawiać o Laurze.. - wytłumaczyła i zniknęła za drzwiami.

Okej to tyle na ten rozdział. Dzisiaj trochę krótszy, ponieważ musimy głosować na Ross'a w KCA! Głosowanie do 24:00 więc sprężmy się i głosujmy nikt nie może nas przebić dopomóżmy!! :) / Mikalisa

piątek, 27 marca 2015

#27 Śniadanie i poważna rozmowa

-Okej chodźmy. - zaproponował blondyn.
-Czekaj. - mówiąc to złapałam się jego koszulki.
-Co jest? - zapytał.
-Koszulka, jest na złej stronie. Musisz ją poprawić. - odpowiedziałam przewracając oczami.
-A może ty to zrób. Wiesz mogę sobie nie poradzić. - powiadomił mnie uroczo.
-Możesz sobie nie poradzić.. - powtórzyłam sobie.

Zdjęłam powoli jego bluzę i pocałowałam w okolice żuchwy. Spoglądnęłam na jego usta a potem na jego oczy. Pocałowałam go czule po czym wsunęłam ręce pod niebieską koszulkę z krótkim rękawem, przejechałam po jego ciepłym torsie po czym powoli zdjęłam materiał z jego ciała. Pocałowałam go lekko i szybko założyłam z powrotem koszulkę, tyle że na dobrą stronę.



-Skończyłam. - oznajmiłam.
-Wiesz, jak bardzo cię kocham? - zapytał retorycznie.
-Tak troszku, troszku? - powiedziałam słodko.
-Trochę więcej niż troszku. - oznajmił i musnął moje wargi.

Zaśmialiśmy się po czym mężczyzna ponownie założył na swoje barki szarą bluzę. Poprawiłam jeszcze jego blond grzywę. Złapałam jego dłoń i pociągnęłam za sobą do innego pomieszczenia. Chwilę potem znaleźliśmy się w kuchni. Blondyn zaczął mnie łapczywie całować a ja oparta o stół pozwalałam mu na te pieszczoty. Po pewnym czasie usłyszeliśmy głośne odchrząknięcie.

-Wiecie niektórzy mają ochotę zjeść śniadanie na tym stole zanim coś na nim wycieknie. - powiedziała groźnie Delly.
-To jego wina. - wskazałam na ukochanego.
-Przyznaję się do winy.. - powiedział nadal napalony.
-Co się dzieję? Zrobili to? - usłyszałam krzyki.
-Nie, chodź tu! - odkrzyknęła Rydel.
-Rydel, nie rób z igły widły. Przecież nic się nie wydarzyło. - oznajmił już spokojniej blondyn.
-Wiem, po prostu mogło się coś wydarzyć. Dobra nieważne pora na śniadanie.. - zmieniła temat.
-Czekaj, ja przygotuje śniadanie jesteś gościem więc usiądź wygodnie przy stole. - rozkazałam.
-Pomogę ci. - zaoferował pomoc.

Wyciągnęłam gofrownice oraz dużą plastikową miskę. Zebrałam wszystkie potrzebne produkty i przygotowałam ciasto. Potrzebowałam teraz chochelki, która jakimś cudem zniknęła z wyznaczonego jej miejsca. Zerknęłam w stronę przyjaciółki, która także zniknęła ze swojego wcześniejszego miejsca. Dalej rozglądałam się za srebną zgubą, której nie mogłam nigdzie znaleźć.

-Riker! - zawołałam.
-Co jest? - zapytał wchodząc w moją przestrzeń osobistą.
-Wiesz może gdzie jest chochelka? Nigdzie nie moge jej znaleźć. - powiadamiając go nadal przeglądałam szafki.
-A sprawdzałaś w zmywarce? - zapytał.

Na moje nieszczęście okazało się, że brudne naczynie znajdowało się w nieużywanej przeze mnie maszynie. Wyciągnęłam srebną rzecz i umyłam dokładnie. Wytarłam ścierką i dokończyłam smażenie. Po zjedzonym wspólnie posiłku, pozmywałam z małą pomocą ukochanego i wyszliśmy z mojego domu aby pójść na chwile do niego. Poczekałam w przedpokoju rozmawiając z Rocky'm.

-Jak tam? Jesteście szczęśliwi? - zapytał.
-Tak, twój brat jest najlepszym mężczyzną na świecie. A jak tam randki w ciemno? - prowadziłam rozmowę.
-Już z tym skończyłem, zacząłem się spotykać z Alexą przyjaciółką Rydel, dogadujemy się jest piękna, mądra i miła.. - zaczął wymieniać jej zalety.
-Po prostu anioł pozazdrościć.. - powiedziałam sarkastycznie a on posłał mi kuksańca w ramię.
-Wiesz, nigdy jeszcze czegoś takiego nie czułem... To jest takie dziwne. - zwierzył się.
-Tak, wiem o co chodzi. Zaczynasz czuć, że bez tego kogoś nie byłbyś sobą, że mógłbyś oddać za nią życie, że nie ma większego szczęścia niż w jej uśmiechu. - wymieniłam.
-Dokładnie.. - powiedział patrząc na mnie zdziwiony a ja tylko wzruszyłam ramionami.

W tym samym momencie usłyszałam sygnał, który oznaczał, że dostałam wiadomość. Wyciągnęłam z torebki srebnego iPhone'a i przeczytałam sms'a od mojego menadżera, który poinformował mnie, że jutro jestem zaproszona do Young Hollywood około godziny 15:30. Wszystkie inne informacje jak miejsce odbycia się programu miałam dostać jutro rano. Odpisałam mu krótką wiadomość o tym, że się cieszę i schowałam telefon do jego miejsca. W tym samym momencie kochany blondyn przyszedł z koszykiem piknikowym.

-Piknik? - zapytałam zdziwiona, była to nowość ponieważ prawie cały czas siedzieliśmy albo na koncertach albo w domu.



-Tak, chyba ci to nie przeszkadza? - spytał niepewny mojej reakcji.
-Nie skądże, po prostu się nie spodziewałam. - odpowiedziałam.
-Okej to chodźmy. - uśmiechnął się, złapał mnie za rękę i poprowadził w stronę parku.

I zadam te samo pytanie co zawsze "I jak się podobało?" boże, może w końcu napisze w mojej wiadomości coś bardziej oryginalnego?! Ja na waszym miejscu zabiłabym mnie za takie zakończenia. / Mikalisa

czwartek, 26 marca 2015

#26 Wyjście

Uchyliłam lekko powieki aby obejrzeć w jakiej przestrzeni obecnie przebywam. Po krótkim rozeznaniu już wiedziałam gdzie jestem i co się stało. Zaczęłam nerwowo się rozglądać w poszukiwaniu niechcianego gościa. Okazało się, że leżała tuż przy mnie. Po ostrożnym wydostaniu się z pościeli poszłam do kuchni po szklankę wody. W oknie zobaczyłam jak blondyn szedł w kierunku mojego domu. Domyśliłam się, że donośny dzwonek obudzi śpiące niedaleko osoby więc podbiegłam do drzwi aby tego uniknąć. Otworzyłam nerwowo drzwi i zobaczyłam jego, stał taki idealny jak zawsze. Dopiero wtedy spostrzegłam, że nie pasuję do tego obrazka, stojąca w białej bokserce, szarych spodenkach i czarnej koszuli. Byłam w pidżamie, tak bardzo było mi głupio.

-Ładnie wyglądasz. - pochwalił chłopak, a raczej mężczyzna.
-Ta, nie ma to jak być nieuczesaną i stać w pidżamie przed swoim chłopakiem. Po prostu marzenie. - odpowiedziałam sarkastycznie. Był zestresowany, zresztą nie tylko on.
-Wejdź. - powiedziałam po czym otworzyłam szerzej drzwi.
-Dzięki.. - odpowiedział po czym zgrabnie prześlizgnął się do kuchni, podążyłam więc za nim.
-Riker, to co wczoraj powiedziałam. To było wyzwanie, ja nie chciałam go robić ale była umowa i po prostu... - zaczęłam tłumaczyć, lecz moją wypowiedź przerwał lekkim lecz czułym pocałunkiem.
-Tuż po naszej rozmowie, domyśliłem się, że jest coś nie tak. Znam cię i wiem, że nie powiedziałabyś czegoś w tym stylu. - powiadomił mnie.
-Mogłam się domyślić, że się domyślisz. - powiedziałam żartobliwie, oboje cicho zachichotaliśmy.
-To ja mogłem się domyślić, że ty się domyślisz, że ja się domyśliłem. - drążył tą dziwną, lecz zabawną konwersacje.



-Nie masz racji to moja wina, mogłam się domyślić, że ty się domyślisz, że ja się domyślę, że ty się domyśliłeś. - odpowiedziałam po czym pocałowałam go w szyję.
-I jak poszła nocka? - zapytał.
-Szczerze? Jedyna dobra rzecz z tamtej nocy to ta, że usłyszałam twój głos, który tak uwielbiam. - odpowiedziałam wzdychając.
-Chyba naprawdę musiało być koszmarnie. - dopowiedział.
-Wiesz, służenie księżniczce było najlepszą rzeczą w moim życiu. - zażartowałam.
-A myślałem, że to ja nią jestem. - odpowiedział.

Przytuliliśmy się, staliśmy tak około pięciu minut. Uwielbiałam czuć woń jego perfum, jak po mojej szyi przesuwała się powoli jego blond grzywka, jak bezpiecznie się czułam w jego ramionach. Kochałam te rzeczy, i nigdy nie chciałam ich tracić. Zawsze gdy byłam blisko albo się rozmarzyłam albo rozpływałam się pod wpływem jego uroku. 

-Jakie masz na dzisiaj plany, kochanie? - spytał patrząc mi w oczy.
-Żadne. A co zaplanowałeś coś? - zapytałam.
-A żebyś wiedziała.. - odpowiedział.
-No to chodźmy. - powiedziałam i poszłam w kierunku drzwi, już byłam gotowa otworzyć drzwi i wyjść lecz coś co znajdowało się wkoło mojego brzucha zatrzymało mnie.
-Czekaj, tylko ja mogę cię zobaczyć w pidżamie.. - poskarżył się blondyn.
-No tak, zapomniałam. Chodź pomożesz mi. - rozkazałam i pociągnęłam go za sobą po schodach.
-Wiesz, jestem dobry w rozbieraniu więc chętnie ci pomogę. - uśmiechnął się flirtująco.
-Ta gorszy w ubieraniu. - pokazałam mu metkę na przodzie jego torsu gdzie spoczywała źle założona koszulka.
-To nie jest moja mocna strona. - przyznał się, wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju gdzie postawił mnie na podłodze i pocałował.
-Jaka pogoda? - zapytałam odrywając się od niego.
-Zależy gdzie. - odpowiedział.
-Jesteś dzisiaj jakiś inny, coś się stało? - naprawdę inaczej się zachowywał to było dziwne.
-Po prostu śniłaś mi się dzisiejszej nocy, wiesz po takim śnie czuję się jak w niebie. - odpowiedział.
-Ciekawa jestem co tam robiłam. - odpowiedziałam sarkastycznie, przyznaje się miałam zboczone myśli.
-A to zobaczysz już dzisiaj. - puścił mi oczko.
-Już się boję. - dopowiedziałam i poszłam do garderoby.
-To powiesz mi jaka dzisiaj pogoda? - zapytałam.
-Jest ciepło ubierz się ładnie i wygodnie. - oznajmił.
-Czy sugerujesz, że na codzień ubieram się brzydko? - spytałam obrażonym tonem.
-To twoje słowa. - obronił się.



Wróciłam myślami do ubrań, gdybym dalej figlować z Riker'em mogłoby to trwać całą wieczność. Niestety nie miałam pojęcia w co się ubrać więc sięgnęłam rady eksperta.

-Sukienka czy spodnie? - spytałam.
-W spodniach będzie ci wygodniej. - oznajmił.

Nie miałam pojęcia co dla mnie szykował. Sięgnęłam po krótką ponad pępek koszulkę w kwiaty zakończoną koronką, dość wysokie (okolice pod pępkiem) jasne jeansowe spodenki. Włosy rozpuściłam, a na szubek głowy założyłam swoje ulubione okulary przeciw słoneczne. Jak mam to w zwyczaju na palce nałożyłam parę sztuk pierścionków, a na ręce zawisła bransoletka od rodziców. Zrobiłam lekki codzienny makijaż i wyszłam zaprezentować się chłopakowi.

-I jak? - spytałam.
-Mam się przebrać? - spytałam niepewna po czasie ciszy.
-Nie.. - spojrzał w dół na swoje ręce - Jest idealnie. - dopowiedział patrząc na mnie. Jak zwykle spiekłam na policzkach dwa buraki i wróciłam do garderoby aby wybrać buty i torebkę. Wzięłam białe conversy po kostki i torbę podobną do tej listonosza w kolorze czerni. W jej wnętrzu znalazły się podstawowy ekwipunek. Rzeczy które są potrzebne do życia czyli portfel, telefon, klucze, jakieś dziwne niepotrzebne rzeczy, mascara i cienista szminka. Zapięłam moje ulubione srebne 3 centymetrowe kolczyki i byłam już gotowa.

I jak się podoba? Może nie jest idealny ale jest! Komentarze mile widziane. / Mikalisa

#25 Wyzwanie

-Hej Rydel gotowa na dzisiejszy babski wieczór? - powiedziałam z udawanym entuzjazmem.
-Jej.. - odpowiedziała wywracając oczami i wchodząc przez próg drzwi
-Olivia, mam do ciebie prośbę.. - powiedziała cicho Laura.
-Hm? O co chodzi? - spytałam niby to z zainteresowaniem.
-Bo wiesz, gdy Van wyrzuciła mnie z domu, nie dała mi szansy na wzięcie ubrań. I czy mogłabyś mi pożyczyć jakieś ciuchy na tę noc? - zapytała podkreślając fragment o wyprowadzce.
-Tak jasne, Delly my zaraz wracamy. Czuj się jak u siebie, tylko nie zjedz wszystkiego przed filmem! - ostrzegłam ją uśmiechając się podejrzanie.
-Ja? Miałabym wszystko zjeść? No co ty! - odpowiedziała sarkastycznie.



Poszłam po schodach do mojej sypialni, przez którą trzeba było przejść aby dostać się do garderoby. Przyznam, że była dość wypchana ciuchami. Otworzyłam białą wielką szafę, która zajmowała całą ścianę i wygrzebałam z niej komplet pidżamy. Były to krótkie białe spodenki w różowe groszki oraz tego samego koloru górna część  ubioru, która była umocowana na dwóch cienkich sznurkach.

-Proszę, myślę, że będzie pasować.. Czy jeszcze czegoś potrzebujesz? - zapytałam z grzeczności.
-A mogłabyś mi dać jeszcze jakiś sweter i grube skarpetki? Wiesz, gdy jest mi zimno nie mogę usnąć. - odpowiedziała.
-Jasne, nie ma problemu. - po odwróceniu się wywróciłam oczami, nie ma to jak u kogoś w domu zabierać mu jego rzeczy. Rozumiem jakby była to jeszcze Rydel. W końcu co moje to i jej, ale Laura? Jestem tolerancyjna ale nie znoszę chamstwa!
-Będą pasować. - mówiąc to podałam jej jasno-fioletowy szlafrok i podobnej barwy skarpetki. Uśmiechnęłam się przy tym słodko aby ukryć skwaszoną minę.
-No myślę. - odpowiedziała chamsko i poszła do łazienki.

Zeszłam na dół do Delly i spytałam ją czy ona też będzie się kąpać, lecz ta oznajmiła, że zrobiła to w domu niedługo przed moim sms'em. Gdy usłyszałam lecącą z góry wodę złapałam blondynkę za rękę i pociągnęłam do kuchni.

-Nie mogę z nią wytrzymać! Jest tutaj niecałe 10 minut i już czuje się jak pani domu! - wykrzyczałam starając się być w miarę cicho.
-Ale to ty ją tu przecież zaprosiłaś! - odszczeknęła się Rydel.
-To przez Riker'a jak do mnie mówi to odpływam i zgadzam się na wszystko. - oznajmiłam z lekką krępacją.
-Oj ty biedna.. Ale teraz mamy wielką królewnę na głowie. - mówiąc to poklepała mnie po czole.
-Tak wiem. To moja wina, ale poczucie winy zżerało mnie od środka. - powiedziałam tonem smutnego dziecka.
-Dobra nie ma co wytykać palcami. - przytuliła mnie abym się uspokoiła.
-Słyszysz? Królewna z piekła rodem opuściła łazienkę.. - powiedziałam zawiedziona.
-Będzie dobrze. - pocieszyła mnie Rydel na co nie odpowiedziałam bo w tej samej chwili wkroczyła Laura.
-To jak dziewczyny co dzisiaj oglądamy? - spytała.
-Wypożyczyłam parę horrorów, wiem że.... - odpowiedź została przerwana.
-Horrory! No chyba nie! To nie dla mnie i nie będziemy tego oglądać! Soreczka dziewczynki ale już wolę oglądać programy o psach! - wykrzyczała patrząc na nas jakbyśmy były na twarzach całe brudne.
-Ale nie wypożyczyłam nic innego.. - wyjąknęłam starając się jakoś ją przekonać.
-Trudno... Możemy jeszcze poplotkować. Tak! To jest wspaniały pomysł! Chodźmy! - po tej euforii zaciągnęła nas na salonowe łózko. Siedząc w kręgu spoglądałam na Rydel przepraszającym wzrokiem.
-A więc gramy w prawdę lub wyzwanie! Nie możemy odmówić ani odpowiedzi ani starać się wykręcić od zadanie! - wytłumaczyła a my posłusznie skinęłyśmy głowami. Szczerze to mogło być gorzej..
-Dobra ja wybieram Olivię! Prawda czy wyzwanie? - zapytała mnie brunetka.
-Wyzwanie. - mówiąc to pomyślałam, że przecież nie może być tak źle.
-Zadzwoń do Riker'a i powiedz mu, że chcesz to zrobić, że masz już dość czekania. - rozkazała. Po pierwszych trzech słowach żałowałam swojej decyzji. Obie z Rydel patrzałyśmy na nią z otwartymi buziami.
-Na co tak patrzysz? Wybrałaś to robisz. - mówiąc to podała mi mój telefon komórkowy. Nie widząc innego wyjścia ani drogi ucieczki wybrałam numer i wsłuchiwałam się w sygnały.



(Rozmowa telefoniczna)
-Halo? - zapytał męski głos.
-Riker.. - powiedziałam jak zbity pies.
-Co jest? - dopytał słysząc mój ton.
-Ja chcę to zrobić, nie mogę już dłużej czekać. - powiedziałam jak zaklęta.
-Co? Ale teraz? O co chodzi? - pytał zdezorientowany.
-Nic, nie ważne jutro pogadamy. Przyjdź rano. - powiedziałam po czym jak najszybciej się rozłączyłam.

Co za zażenowanie. Nigdy nie czułam się aż tak zawstydzona. Wiem to niby nic takiego ale, takie rzeczy jak stosunek powinny wyniknąć z chwili namiętności a nie jak planowana masturbacja.

-Jak chcecie to grajcie ja już mam dość.. Idę spać. - jak powiedziałam tak zrobiłam.

Wczołgałam się pod wybraną wcześniej kołdrę i owinęłam się nią chcąc zniknąć przed wszystkimi i wszystkim.

I jak się podoba? Ludzie mam taką wenę, że może dzisiaj jeszcze coś wstawię. Ale pod jednym warunkiem, chcę widzieć pod tym rozdziałem przynajmniej cztery komentarze! / Mikalisa

środa, 25 marca 2015

#24 Niechciany gość.

Na stole położyłam trzy pełne chrupek, chipsów oraz popcornu miski. Zniosłam z góry filmy różnego gatunku. Wiedziałam, że Delly bardzo lubi horrory. To jedna z wielu rzeczy która nas łączy. Na stole znalazły się także kubki oraz różne napoje. Na sofie rozłożyłam poduszki oraz kołdry. Przebrałam się w pidżamę, czekałam jeszcze tylko na Rydel. Usłyszałam dzwonek telefonu, był to Riker.

-Riker, co jest? - zapytałam na przywitanie.
-Wiesz.. Chodzi o Laurę. - mówił zmęczony.
-O co chodzi? - dopytywałam.
-No więc, Vanessa wyrzuciła ją z domu a Ross wziął ją do nas. I chciał abym się spytał, czy Laura też może przyjść. - wyjaśnił.
-Wiesz.. Gen nie zbyt ją lubi a więc może być problem. - odpowiedziałam, tak naprawdę nie chciałam aby przychodziła, więc młodsza siostra stała się dobrą wymówką tym bardziej, że nie było jej w domu. Genevive nocuje u koleżanki ze szkoły.
-Zapomniałem, powiem Ross'owi, że Genevive nie przepada za Laurą. Na pewno zrozumie. Branoc, kocham cie. - powiedział uroczym głosem.
-Ja ciebie też. Pa. - rozłączyłam się.

Cieszyłam się, że Laury nie będzie u mnie w domu, miałam nadzieję, że Ross nie wiedział nic o nocowaniu Gen. Młodsza siostra dziewczyny, której nienawidziłam? Chyba to była ostatnia rzecz jakiej potrzebowałam. Usiadłam na kanapie rozmyślając czy nie popełniłam błędu. Przecież ona nie była niczemu winna. To nie jej wina, że miała taką okropną siostrę, która na dodatek wyrzuciła ją z domu. Wyciągnęłam rękę aby sięgnąć po telefon komórkowy leżący na stoliku. Wybrałam numer mojego ukochanego i już po paru sekundach słyszałam znajome sygnały łączące.

(Rozmowa telefoniczna)
-Riker? - zapytałam niepewna ciszy jaką zastałam.
-Co jest? Coś się stało? - zapytał.
-Nie to nic szczególnego.. Właściwie to Laura może wpaść. Gen poszła na nocowanie do przyjaciółki, więc nie będzie problemu.. - odpowiedziałam utrzymując niepewny ton głosu.
-Jesteś pewna? Wiesz, że jeśli nie chcesz nie musisz się do tego zmuszać.. - poinformował mnie.
-Jestem pewna. Nie będzie tak źle. Niech przyjdą z Delly około 20:30. - odpowiedziałam mu przedstawiając informację.
-Okej przekaże, wiesz że jesteś najlepsza? - powiedział czarująco.
-Tak wiem. Przecież dlatego tak bardzo mnie kochasz. - zażartowałam..
-Kocham cię, muszę kończyć. - powiedział
-Kocham cię. - odpowiedziałam ale wątpiłam, że jeszcze to usłyszał..

Odłożyłam prędko telefon na jego poprzednie miejsce i zerwałam się z miejsca jak oparzona, musiałam jak najszybciej powiększyć zapasy jedzenia i picia oraz znieść kolejną pościel. Zostało mi niecałe piętnaście  minut. Powlokłam sie na górę po schodach, podeszłam do szafy stojącej w garderobie i wyciągnęłam z niej zapasową pościel. Założyłam na nią błękitna poszewkę w ciemniejszy odcień koloru kwiaty. Zniosłam ten zestaw na dolną część domu i położyłam na rozłożonej sofie. Poczłapałam w moich "bamboszach" do kuchni. Wyciągnęłam z górnej szafki zieloną, plastikową miskę średniego rozmiaru i wsypałam do niej najostrzejsze chipsy w L.A. Wyciągnęłam z cargo* (wytłumaczenie na dole) szklankę i zaniosłam rzeczy do salonu. Kuchnia była drugim ulubionym miejscem w moim domu. Była urządzona w nowoczesnym stylu. Przeważającym kolorem była biel. Zanim zdążyłam pomyśleć o rozłożeniu ciała na kanapie zabrzmiał dzwonek, oznaczający przybycie gości. Podbiegłam wesoło do drzwi i otworzyłam je. Mój zapał minął po tym jak zobaczyłam tak znienawidzoną twarz. Tak bardzo, przypominała twarz osoby, której nie cierpię. Westchnęłam głęboko i pocieszyłam się myślą "nie będzie tak źle, to tylko jedna noc".

*cargo - wysuwana, pionowa szafka.

A więc jak się podoba? Wiem, że ten powrót nie był błyskotliwy, ale przynajmniej był. Zapraszam do komentowania i przekazywania tego bloga innym. :) / Mikalisa