piątek, 24 kwietnia 2015

#29 To nie on.

Weszliśmy do mojej sypialni i w namiętnych pocałunkach położyliśmy się na łóżku. Chwila namiętności, która otworzyła nam następne drzwi. W pośpiechu rozerwał tył mojej bluzki i rzucił ubranie w kąt pokoju. Łapczywie dotykał mojego brzucha, piersi, szyi i pleców. Palcami szukając dołu jego koszulki i pośpiesznie ją ściągnęłam. ciemny materiał znalazł się w pobliżu drzwi. Łapczywe pragnienie drugiego ciała uspokoiło się gdy doszedł do nas krzyk.
-Liv! Przyszliśmy z Ross'em do nas! - poinformowała nas Gen.
-Dobra, nie ma sprawy. - odpowiadając jej próbowałam ściągnąć jeszcze Riker'a na ziemie.
-Ej przestań Riker.. - próbowałam się wyrwać z jego ramion.
-Riker! - warczałam uważając na to aby młodzi nic nie usłyszeli.
-Przecież, nic się nie stanie.. - mruczał brutalnie nie czując presji.
-Przestań! - dopiero po tej próbie opanował się, ściągnął ręce z moich pleców, ja usiadłam obok a on schował twarz w dłoniach.
-Przepraszam, ja nie wiem co się stało. Po prostu.. - ciągnął.
-Nie ważne. - powiedziałam sucho.




Po tym nastała długa cisza. Pierwszy raz tak bardzo nie chciałam aby się odezwał. Może to dziecinne, ale ja naprawdę się bałam. W jego głosie wyczułam coś czego nie chciałam nigdy słyszeć. Nie znałam go z tej strony i chyba nie chciałam poznać. Ta brutalność w jego głosie.. To nie był mój Riker. Nie, to nie był on. To się nigdy nie wydarzyło.

-Liv ja Cię przepraszam.. - chciał mnie przytulić lecz potraktowałam go chłodnym wzrokiem.
-Najlepiej będzie jak już sobie pójdziesz.. - powiedziałam bez uczuciowo.
-Masz rację, nie powinno mnie tu chyba teraz być. - przytaknął mi, wziął swoje nakrycie i wyszedł. Jak gdyby nigdy nic.

Z moich oczu powoli leciały łzy. Przez głowę przechodziły mi różne myśli, których się bałam. Przez tę chwilę nienawidziłam TEGO Riker'a. Bałam się go, nie chciałam go. Wiem, każdy ma swoje złe strony, ja też nie jestem idealna, wręcz przeciwnie. Ale, to nie to samo. Wstałam wolno z łóżka, po drodze wzięłam pidżamę i poszłam (bez bluzki, w samym staniku) do łazienki.

-Hej Liv wszystko ok? - spytała Gen.
-A czemu miałoby nie być? - odpowiedziałam pytaniem.
-Nie wiem to ty chodzisz przybita. - wypomniała mi.
-Po prostu jestem zmęczona, za dużo myślę i za mało śpię. Pójdę się umyć i prześpię się. - uśmiechnęłam się sztucznie i poszłam do łazienki.


Napuściłam wody i dolałam płyn do kąpieli z jedwabiem ściągnęłam ubranie i stojąc w bieliźnie przed lustrem oglądałam swoje ciało. Może to nie brutalność Riker'a mnie przestraszyła lecz fakt o stracie dziewictwa? Chyba nawet ja nie znam odpowiedzi na te pytanie. Ściągnęłam czarną bieliznę i weszłam do wanny. Położyłam się i zamknęłam oczy. Odpłynęłam.

                                  ***Sen***

Dlaczego nie mogę się zatrzymać. Idę ulicą pomiędzy ciekawskimi twarzami. W końcu dostrzegam znajomą twarz. Wiedzę mojego blondyna uśmiechającego się do mnie. To ten uśmiech który kocham, którego nie chciałam stracić. Gdy stałam twarzą w twarz z Riker'em coś mnie uderzyło w lewą stronę twarzy. Co się dzieje? To on? I wtedy ujrzałam wyraz jego twarzy był smutny.. To na pewno nie on. Uspokajałam się w myślach. Dłonie blondyna znalazły się na mojej szyi i zaczęły ja ściskać. Nie mogłam złapać oddechu, choć tak bardzo się starałam. Próbowałam odepchnąć dłonie blondyna lecz nie miałam siły. Ręce bezwładnie odpłynęły, już ich nie czułam. Nogi odmówiły posłuszeństwa. Teraz miałam tylko jedną myśl ,,Kiedy ten cholerny ból zniknie?!".

Umarłam...

I jak się podoba, jak sądzicie czy to tylko sen? Przyznam się że nie miałam żadnego pomysłu na ten rozdział. Myślałam, myślałam i jest. A co do tego kiedy będzie następny rozdział. Nie mam pojęcie, nie mam siły pisać w poniedziałek idę na badania we wtorek wyniki i strasznie się boję. Będę się starać dodawać codziennie ale niczego nie obiecuje. // mikalisa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz