***Oczami Olivii***
Wtuliłam się w klatkę piersiową Riker'a. Jak mogłam wcześniej tak o nim myśleć?! Przecież on nie chciałby mnie skrzywdzić. Histeryzuje i tyle, przesadzam. Powinnam teraz całować jego stopy, taka prawda.
-Riker.. - szepnęłam zachrypniętym głosem.
-Hm? - spytał zatroskany.
-Przepraszam. - mówiąc to schowałam twarz w miejsce obok jego obojczyka.
-Za co? - spytał zdziwiony.
-Za wszystko, za to jak cię wcześniej potraktowałam. To było głupie. - wytłumaczyłam.
-I jednocześnie dziękuję. - dopowiedziałam.
-Ratowanie twojego życia to mój priorytet. - zażartował.
-Zaprowadzisz mnie do pokoju? - zapytałam.
-Jasne. - odpowiedział i po drodze zgarnął moją pidżamę.
Zaprowadził mnie do mojej sypialni, mocno trzymałam się jego przedramienia. Gdybym nie miała jego to chyba bym już nie żyła. Nie miałam na tyle siły aby iść sama. Gdy weszliśmy do pokoju usadowił mnie na łóżku i wytarł suchym ręcznikiem. Ubrał na mnie bieliznę a na nią pidżamę, wtedy już wiedziałam, że nie jest on złym człowiekiem. Zadbał o mnie, nawet wytarł całe moje ciało. Włosy owinął ręcznikiem i położył mnie pod kołdrę.
-Przyniosę ci coś do jedzenia i do picia. - poinformował, a ja nawet nie zdążyłam wypowiedzieć żadnego słowa.
-Liv mogę? - zapytał Ross.
-Jasne, wchodź. - zaprosiłam.
-Mam do ciebie prośbę.. - zaczął.
-Co jest? - nakłoniłam go do dalszego mówienia.
-Staraj się nie robić sobie krzywdy.. To źle działa na Gen. - poprosił.
-Ross, ja nie robię tego specjalnie.. - tłumaczyłam się.
-Ja ci wierzę, po prostu.. Nie lubię patrzeć jak Gen cierpi. Z każdym twoim wypadkiem ona też obrywa. - wytłumaczył.
-Wiem, masz rację. Muszę brać pod uwagę ją i jej zachowanie. - potwierdziłam.
-Dzięki.. - rzucił i wyszedł.
Po całej tej rozmowie w końcu doszło do mnie, że jestem najgorszą osobą na świecie. Krzywdzę każdego kogo napotkam, Riker'a, Genevive, Ross'a i pewnie wiele innych osób tyle, że tego nie widzę. Dzięki Ross'owi pojęłam, że nie mogę ich krzywdzić.
-Jestem, nie wiedziałem na co masz ochotę więc zrobiłem grzanki z białym serem. Ej coś się stało? - zapytał zaniepokojony moją miną.
-Nie, po prostu myślę o tym co by się stało gdybyś nie przyszedł... - nie, nie skłamałam, to także było moją udręką.
-Ale przyszedłem. - wypomniał i usiadł obok mnie podając sok pomarańczowy i talerz z wieloma grzankami.
-Ale, co by było gdybyś nie przyszedł... - powiedziałam nadal rozmyślając o zmartwieniach.
-Nie ma takiej opcji abym nie przyszedł. - odpowiedział pewnie.
-Riker, ja nie powinnam być dla ciebie ciężarem. - mówiłam przez lejące się już łzy.
-Nie jest.. - próbował mnie pocieszyć.
-Nie widzisz, że cały czas cię ranię?! Mówię sobie, że cię kocham, że nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.. To prawda, ale za jaką cenę?! Nie mogę cię krzywdzić, a ty nie możesz już być przy mnie, bo przez to cierpisz. Ja to widzę, wszyscy to widzą. - przerwałam blondynowi.
I nagle nastała głucha cisza, słyszałam tylko głosy w mojej głowie, które nakłaniały mnie do przeprosin.
-Riker, ja na ciebie nie zasługuję. Przepraszam, że do tej pory cię raniłam, po prostu byłam ślepa na to czy inni są szczęśliwi.. Byłam taka samolubna. - zaczęłam wypominać sobie błędy.
-Przestań. - zasyczał.
-Ale taka jest prawda. - dodałam.
-Skąd masz pewność?! Przestań się do cholery wszystkiego domyślać! Ja wiem co czuję, i wiem że cię kurwa kocham! - wykrzyczał.
-Przepraszam.. - wyrecytowałam.
-Za co mnie do cholery przepraszasz?! - zapytał zirytowany.
-Przepraszam za to, że nie umiem pytać o twoje uczucia! - wykrzyczałam.
-To nie takie trudne.. - wypomniał.
-Po co to wszystko było? - zapytał.
-Do czego zmierzasz? - spytałam niepewna odpowiedzi.
-Skoro tak bardzo chcesz mnie nie krzywdzić, to po co mówiłaś mi, że mnie kochasz?! - znów zirytowany podniósł głos.
-Bo ja cię do cholery kocham! - wykrzyczałam pod wpływem emocji.
Przytuliłam go mocno, jak tylko umiałam a on odwzajemnił uścisk.
-Nie umiem cię nie kochać.. - wyszeptałam.
-Moje życie bez ciebie nie ma sensu.. - odpowiedział.
I nagle znów wszystko wróciło do normy, siedzieliśmy zajadając grzanki i żartując. Tak jak kiedyś, teraz wiedzieliśmy o odczuciach, może to i lepiej. Po zjedzeniu całego posiłku co była nie lada wysiłkiem położyliśmy się pod kołdrę i przytuleni nadal rozmawialiśmy. Riker postanowił, że zostanie na noc bo się o mnie boi. Sądziłam, że jego strach jest niepotrzebny ale co do nocowania byłam w siódmym niebie. Przy nim mogłam być sobą, mówić mu o wszystkim. Nie tylko byłam w nim szaleńczo zakochana ale także był osobą której mówiłam o wszystkim przyjacielem. Nie chciałam nic ukrywać, tylko być przy nim w deszcz, w słońce czy w burzy, to nie miało znaczenia, po prostu być z nim. Zakochanie to za mało powiedziane, chłopak to niewystarczające określenie. Nazywałam go moją miłością. Z takimi myślami usypiałam słysząc jego głos.
Ahh myślę, że ten rozdział jest wystarczająco długi wiem rozpisałam się i myślę, że dobrze zrobiłam. Jestem dumna z tego rozdziału :') / Mikalisa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz