Wiadomość wstrząsnęła całym moim światem.
-Wyjeżdżamy. - powiedział smutno.
-Ale gdzie? Po co? - pytałam ze łzami w oczach.
-W świat. Mamy trasę. - odpowiedział drżącym głosem.
-No to znaczy, że dużo osiągnęliście. Ale to znaczy, że musimy się rozstać. - powiedziałam lejąc krople z oczu.
-Niestety tak. Musimy się rozstać. Zobaczymy się dopiero za 9 miesięcy. - powiadomił.
-Czyli musimy się pożegnać dzisiaj. Ostatnie nasze przytulenie, pocałunek. - mówiłam.
-Tak. Nie chciałem aby nasze pożegnanie tak wyglądało. - mówił.
-Kiedy wyjeżdżacie? - zapytałam..
-Jutro rano.. - odpowiedział.
Na tą wiadomość łzy spływały mi jak woda z kranu. Czułam jakby ktoś wbił mi nóż prosto w serce. Jakbym umierała z cierpienia. Moja dusza bez niego, moje życie bez niego, bez niego wszystko było puste.. Byłam sama z moimi myślami, słowami. Nie mogłam się do niego przytulić. Nie mogłam poczuć tego bezpieczeństwa. Nie mogłam poczuć się kochana przez kogoś kogo także kocham. Jak mogłam się cieszyć tym, że tak wiele osiągnęli? Skoro traciłam wymarzonego mężczyznę.. Jak mogłam im gratulować? Skoro traciłam najlepszych przyjaciół na świecie. Jak mogłam pożegnać się tylko jednym słowem? Jak łamał się mój świat. Jak mogłam o nich zapomnieć? Skoro byli większą częścią mojego szczęścia. Nie mogłam! Nie chciałam! W tej chwili poczułam jakbym umierała. Jakbym umierała z tęsknoty. Co mogłam zrobić? Zatrzymać ich? Zniszczyć to co osiągnęli? Zaprzepaścić ich marzenia? O tym o czym nawet nie śnili.. O trasie.. Wtedy poczułam się tak jak po stracie rodziców. Bolało tak bardzo.. Znów straciłam najważniejsze mi osoby na świecie. Czułam się jak ta mała dziewczynka która nie umiała się pogodzić ze śmiercią ukochanych jej osób. Żałosne.. Chciałam jechać z nimi widzieć uśmiechy na ich twarzach gdy widzieli te wszystkie obyczaje w innych krajach. Ale wiedziałam, że byłabym ciężarem. Przeszkodą którą Riker musi pokonać aby iść dalej. Nie chciałam płakać. Nie chciałam mu tego utrudniać. Czemu nie mogłam być obojętna? Czemu musiało mi zależeć aż tak bardzo? Dlaczego? Otarłam łzy, popatrzyłam na blondyna i lekko się uśmiechnęłam. Chyba wyczuł, że był on fałszywy, przytulił mnie tak mocno jak nigdy. Zaszyta mała dziura, była tuż obok wielkiej otwartej dziury. Która zjawiła się gdy tylko usłyszałam pierwsze słowa chłopaka. Przegrałam życie. Przegrałam miłość. Przegrałam marzenia. Przegrałam szczęście. Przegrałam siebie. Wtedy wiedziałam, że nigdy nie będzie tak samo. Ja, nigdy nie będę taka sama. Moje serce dla nikogo nie będzie biło tak radośnie. Mój rozum nie przyzwyczai się do innego imienia. Moje ciało nie przyzwyczai się do innego ciała. Mój uśmiech nie będzie już nigdy tak szczery. Wiem to. Czuje to. Wiedziałam, że go nie zapomnę. Ale bałam się, że będę cierpieć wieczność. Że znajdzie sobie kogoś. Zapomni o tej jednej drobnej blondynce która czeka na niego w L.A. Nie chciałam nikogo innego niż jego. Nie mogłam mieć innego. Chciałam tylko tego jednego blondyna. Nie chciałam się żegnać. Nie chciałam niszczyć ich szansy. Nie mogłam. Nie wybaczyliby mi tego. Ja, bym sobie tego nie wybaczyła. Nie chciało mi się żyć.
-Olivia! - wybudził mnie głos Riker'a.
-Co? - wyjęknęłam.
-Obiecaj mi, że gdy wrócę zastanę cię z wielkim uśmiechem. - poprosił.
-Jak mam to zrobić bez ciebie? - zapytałam.
-Obiecaj, że nic sobie nie zrobisz. - prosił.
-Obiecam pod jednym warunkiem. - odpowiedziałam.
-Jakim? - zapytał.
-Nigdy o mnie nie zapomnisz. - prosiłam.
-Oczywiście, że obiecuję. Nie mógłbym o tobie zapomnieć. - odpowiedział.
-To ja także obiecuję, że nic sobie nie zrobię. - postanowiłam.
-Dobrze. Obiecuję, że będę dzwonić. Będziemy mieć kontakt. - obiecywał.
-Wiem. Zadbamy o to. - odpowiedziałam.
-Dokładnie. - powiedział.
Przytuliliśmy się jeszcze. Gdy nie widział wypuszczałam pomału po parę łez. Nie chciałam aby widział jak te rozstanie było dla mnie ciężkie. Nie chciałam aby dla niego też takie było. Nie mogłam mu tego utrudnić. Po prostu nie mogłam. Chciałam się jeszcze pożegnać z Rydel, Rocky'm, Ross'em, Ryland'em oraz Ell'em. Właśnie Ross! Ciekawe jak przyjęła to Genevive. Musi być jej strasznie ciężko. To jest jej pierwsza miłość na poważnie. Widziałam jaka była przy nim szczęśliwa. Wypełniał ją. Wtedy się ogarnęłam. Musiałam być silna, dla Gen. Musiałam być jej oparciem. Musiałam być dla niej taka jak ona dla mnie po stracie rodziców. Musiałam być jej starszą siostrą, która się nią opiekuję. Tym razem nie mogło być inaczej. Po prostu nie mogło. Nie mogłam być słaba. Chciałam aby mi o wszystkim powiedziała o tym wszystkim co ją gnębi. Jak się z tym czuję. Chciałam aby miała we mnie oparcie. Pożegnaliśmy się z Riker'em długim pocałunkiem oraz przytuleniem. Nie mogłam uwierzyć, że to ostatni raz. Wyszedł. Zostawił mnie. Oni wszyscy mnie zostawią. Co będzie gdy przyjadą?
Jak tam ludzie rozdział? Długo nad nim pracowałam i chciałam w nim umieścić pożegnanie Liv i Riker'a. Proszę komentujcie, ponieważ mam mało weny i nie wiem czy pisanie dalej ma sens. Jeśli nie tu to na FB w komentarzach pod postem z linkiem. Bardzo mi na tym zależy. Jeśli będzie chociaż 3 komentarze to postaram się napisać rozdział 18 do soboty. Ale niczego nie obiecuje, ponieważ moi rodzice planują wyjazd nad morze ale nie wiedzą kiedy. Ale wiem, że w najbliższym czasie. Ahh no i przepraszam co do trwania trasy. Bo tak naprawdę nie mam pojęcia ile trwała. ;c Przepraszam także za wszystkie błędy jakie popełniłam w tym rozdziale. :>
Prowadź go dalej! Proszę...:c Jest bardzo fajny ^^
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział *.*
OdpowiedzUsuńGenialnyy!
OdpowiedzUsuńAle szkoda że musieli się pożegnać ;/ Chociaż.. może coś jednak się odwóci? :>
Pisz bloga, oczywiście że jest sens! ;)